No i mamy w końcu grudzień. Ten znienawidzony miesiąc, w którym z jednej strony nie ma za bardzo niczego nowego do słuchania, a z drugiej jest to idealny moment, żeby nadrobić płytowe zaległości z całego roku. Jako, że bawię się w te comiesięczne podsumowania, to oczywiście staram się jak mogę, żeby za każdym razem wyciągnąć dziesięć albumów, które warto sprawdzić. W grudniu zawsze mam z tym problem, bo mało znanych mi kapel wydaje nowe materiały w ostatnim miesiącu roku. W związku z tym muszę grzebać dużo głębiej niż zwykle i sięgać po premierowe wydawnictwa kapel mało znanych, albo debiutujących. W tym roku grudzień był chyba najgorszy od kilku lat, bo długo nie byłem w stanie zebrać 10 ciekawych pozycji płytowych. Fakt, udało mi się sprawdzić sporo albumów, ale przy większości kręciłem nosem, a niektórych nie byłem nawet w stanie dosłuchać do końca (kojarzycie Raven Lord?). Mimo tego, po tej ciężkiej walce w końcu udało mi się wyjść z tego pojedynku z tarczą, a nie na tarczy. Finalnie nawet byłbym w stanie do podstawowej dziesiątki dorzucić jeszcze jedną, czy dwie pozycje. Jednak nie przedłużając zapraszam do mojej topki płyt grudnia 2016.
BTW klikając na tytuły pod okładkami zostaniecie przeniesieni do Spotify lub Bandcamp.